W kontekście tego grzechu ważna jest fraza z Pisma Świętego, zapisana przez św. Jakuba: „Kto umie czynić dobrze, a nie czyni, grzeszy” (4,17). Warto zwrócić uwagę, że grzech zaniechania jest niejawny, często zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, że robimy coś złego. Co ciekawe taka sytuacja może pojawić się np. jeśli pomodlimy się za kogoś, zamiast zdecydować się na odwiedzenie go w szpitalu — szukamy wymówek, punktu zaczepienia, a sprawa z pozoru prosta komplikuje się przed obliczem Boga.
Mimo wszystko o grzechu zaniechania można mówić, jako jednej z najpowszechniejszych win w dzisiejszych czasach. Wyliczamy sobie inne grzechy, które są dla nas oczywiste, jednak pozostawiamy innych bez opieki, pomocy, odwiedzin, ofiary czasu, uwagi oraz troski. Z pozoru nie robimy nic złego, nie czynimy jednak dobra, które umiemy i możemy czynić. Grzech zaniechania jest wyjątkowo destrukcyjny dla katolików. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że „grzech jest aktem osobistym.
Co więcej, jesteśmy odpowiedzialni za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy: uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie; nakazując, doradzając, chwaląc lub aprobując je; nie ujawniając ich lub nie utrudniając, gdy mamy taki obowiązek; chroniąc złoczyńców.” Innymi słowy, grzech przez zaniechanie oznacza, że ktoś nie podejmuje działania, gdy ma taki obowiązek — czyli nie wypełnia swojego moralnego obowiązku.
Ten rodzaj grzechu jest szczególnie szkodliwy dla katolików, ponieważ jest sprzeczny z ich przekonaniami na temat moralności i odpowiedzialności. Katechizm stwierdza dalej, że „świadomie wybrać — to znaczy zarówno wiedząc o tym, jak i chcąc tego — coś poważnie sprzecznego z prawem Bożym i ostatecznym celem człowieka, to popełnić grzech śmiertelny”. Tak więc pominięcie czegoś, o czym wiadomo, że należy to zrobić, może być uznane za równoznaczne z popełnieniem grzechu śmiertelnego, ponieważ pokazuje brak szacunku dla praw Bożych i ignoruje moralny obowiązek chrześcijanina. Może to być niezwykle destrukcyjne, gdyż może oddalić człowieka od Bożej łaski i przebaczenia.
Grzech zaniechania — sprawa z pozoru prosta komplikuje się w krótkim czasie
O grzechu zaniechania możemy mówić w różnych sytuacjach. Często nawet na ulicy, gdy komuś coś się stanie, nie umiemy przystąpić do udzielenia pomocy, a sytuacje, że ktoś nagle upadnie, powinny być traktowane nad wyraz poważnie. Akcja – reakcja, jednak wiele osób nie zdoła podejść i rozpocząć reanimacji, wezwie karetkę i patrzy, a o życiu mogą zadecydować minuty.
Takie niepodjęcie próby ratunku jest w etyce chrześcijańskiej grzechem zaniechania. Etyka chrześcijańska uczy, że mamy moralny obowiązek pomagać potrzebującym i robić co w naszej mocy, aby ratować tych, którzy są w niebezpieczeństwie. Dlatego zaniechanie próby ratunku, gdy jesteśmy w stanie to zrobić, jest uważane za grzech zaniechania, ponieważ świadczy o zaniedbaniu naszej moralnej odpowiedzialności.
Rozszerzaj dobro — zdołaj pomóc — czy stosujesz zasady fair play w życiu, czy tylko szukasz punktu zaczepienia, aby się wycofać?
Pisząc o zasadach fair play, mamy na myśli działanie na korzyść potrzebującego pomocy i niedziałanie w sprzeczności z nakazani Boga i/lub norm społecznych i moralnych. Nie możemy szkodzić i to z premedytacją — bo przez nasze zaniechanie, ktoś może umrzeć. Jednak przede wszystkim grzech zaniechania ma miejsce w sytuacji, gdy nie korzystamy z okazji do czynienia dobra, do czego zachęca nas nasza wiara i religia. W kontekście tego grzechu warto również zajrzeć do przypowieści o miłosiernym Samarytaninie.
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie znajduje się w Ewangelii Łukasza 10:25-37. Opowiada ona o człowieku, który podróżował z Jerozolimy do Jerycha, gdy został napadnięty i okradziony. Został pozostawiony na wpół martwy na poboczu drogi. Gdy tam leżał, kapłan, a potem lewita przechodzili obok niego, ale postanowili go zignorować. Jednak wtedy pojawił się Samarytanin, który zobaczył jego trudną sytuację i wyszedł z siebie, aby mu pomóc.
Zabandażował jego rany, wsadził go na swoje własne zwierzę i zabrał do gospody, gdzie mógł być otoczony właściwą opieką. Samarytanin zapłacił za jego pobyt w gospodzie i obiecał pokryć wszelkie dodatkowe koszty, gdy wróci.
Przypowieść ta służy jako przykład, jak powinniśmy traktować innych — nawet tych, którzy różnią się od nas lub których nie lubimy — ze współczuciem, miłosierdziem i dobrocią. Przesłanie Jezusa jest takie, że jeżeli chcemy Bożego miłosierdzia, to musimy również okazywać miłosierdzie innym.